for(akademia programowania)

No dobrze, to zaczynam, dziś ot tak przy kawie mój pierwszy publiczny, blogowy tekst o rzeczach, które mnie otaczają, ciekawią, ale przede wszystkim są związane z dziećmi. Namówił mnie do tego czynu mój mąż, twierdząc, że mam tzw. lekkość pisania, co prawda z matury z języka polskiego wcale nie zabłysnęłam, piątka na świadectwie się nie znalazła, choć polonistkę miałam wspaniałą, panią Teresę z XV LO w Gdańsku, nauczyciel z pasją i autorytetem wśród uczniów, doskonały miks, pozdrawiam serdecznie! Wątek nauczycielski na pewno pojawi się na blogu w kolejnych odsłonach.

Będę pisać jako matka swoich dzieci, obserwująca otoczenie w którym one dorastają, w domu, szkole, na podwórku, zaniepokojona jednocześnie kondycją współczesnego społeczeństwa, które – i to nie tylko w mojej subiektywnej ocenie - jakby gubi się we współczesnym świecie. Ktoś może pomyśli sobie jakim prawem ktoś kto ma jedynie 38 lat może osądzać innych, poddawać krytyce jakieś zachowania, więc ja zdecydowanie będę zachęcać do refleksji na temat człowieczeństwa, rodzicielstwa, dzieciństwa, szacunku do starszych i wielu innych zagadnień obecnych w życiu każdego z nas – nas Ludzi. I to w dodatku w dzisiejszej dobie hejtu, które jest jakby zjawiskiem „udomowionym”.

My rodzice, żyjemy dzisiaj w świecie, w którym cyfryzacja na każdym kroku dotyka nas i nasze dzieci i niestety powtórzę trochę jakby gubimy się w ich wychowaniu, ujmę to, że zatracamy proporcje między światem analogowym a światem cyfrowym. Znaleźliśmy skuteczne, tanie nianie w postaci tabletów i smartfonów, które krótkoterminowo pomagają nam uspokoić, zaspokoić dzieci. Jednak My rodzice mamy po prostu problem, bo nowe realia tzn. towarzyszące nam smartfony, tablety, laptopy, smart TV w sposób płynny stają się realiami również naszych dzieci, bo one nas obserwują, widzą ile czasu im poświęcamy, wyciągają wnioski. My rodzice również musimy nauczyć się funkcjonować w tym można by rzec nowym świecie czyli w świecie kolejnej rewolucji technologicznej 4.0 – tak to zjawisko zostało już nazwane, może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę…a tak opisane zostało to pojęcie w Wikipedii:
Czwarta rewolucja przemysłowa (niem. Industrie 4.0) – uogólniająca koncepcja odnosząca się do pojęcia „rewolucji przemysłowej” w związku ze współczesnym wzajemnym wykorzystywaniem automatyzacji, przetwarzania i wymiany danych oraz technik wytwórczych. Definicyjnie jest zbiorczym terminem dla technik i zasad funkcjonowania organizacji łańcucha wartości łącznie stosujących lub używających systemów cyber-fizycznych, Internetu rzeczy i przetwarzania chmurowego. Według takiego podejścia jest urzeczywistnieniem inteligentnej fabryki, w której systemy cyber-fizyczne sterują procesami fizycznymi, tworzą wirtualne (cyfrowe) kopie świata realnego i podejmują zdecentralizowane decyzje, a poprzez Internet rzeczy w czasie rzeczywistym komunikują się i współpracują ze sobą oraz z ludźmi, natomiast dzięki przetwarzaniu chmurowemu są oferowane i użytkowane usługi wewnętrzne i międzyoperacyjne.

Dla przypomnienia również wcześniejsze rewolucje:
I – koniec XVIII wieku czyli wiek pary, wynalezienie mechanicznego koła tkackiego, rozwój produkcji mechanicznej wspomaganej siłą pary i wody,
II – początek XX wieku czyli wiek elektryczności, uruchomienie linii produkcyjnej, produkcja masowa z zastosowaniem energii elektrycznej,
III – lata 70. XX wieku czyli wiek komputerów, programowalny układ logiczny, automatyzacja produkcji,
IV – lata 10. XXI wieku czyli wiek zanikania bariery ludzie/maszyny, rozpowszechnienie się Internetu, inteligentne fabryki w otoczeniu Internetu, ludzi (sieci społecznościowe i biznesowe), Internetu rzeczy (inteligentna mobilność), Internetu usług (inteligentne sieci i logistyka), Internetu danych (inteligentne budynki i mieszkania).

Mam wiele myśli, które chcę jakby poddać dyskusji, zastanowić się jak łączyć życie analogowe z cyfrowym w wielu aspektach życia rodziny. Jak nie narzucać dzieciom konserwatywnego podejścia do cyfryzacji życia i tym samym nie wspierać cyfrowego analfabetyzmu – tak, takie pojęcie też już istnieje.

Kiedyś powiedziałam o sobie matka analogowa i to chyba będzie dobra nazwa dla mojego bloga ale musi być wzbogacona o słowo równie ważne tj. matka cyfrowa, która stety czy niestety przenika się z analogową i po prostu to zaakceptowałam ale też polubiłam, po prostu przyjęłam do wiadomości fakt, jak inny jest świat dziś od tego z przed 10 lat, kiedy urodziła się moja pierwsza córeczka. To tylko dekada ale kiedy narodziła się Ela, robiłam w szpitalu zdjęcia Nokią z patyczkiem, ekran nie był taki czuły, trzeba było jakby dociskać o matko a kto pomyślał wtedy o osobistych smarfonach dla dzieci czy dzwoniących zegarkach. Nie korzystałam np. z poczty w telefonie. Jechałam do domu lub pracy wysłać maila, dziś robię to od razu jak mi się przypomni, że mam coś np.ważnego do wysłania, oszczędzam czas, chcę to po prostu odhaczyć i przejść do kolejnej sprawy. Ale czy to źle czy dobrze? Komu to oceniać? Sami my rodzice powinniśmy mieć autorefleksję w tej kwestii, pozwolić sobie na krytykę swojego zachowania, jeśli przesadzamy.

Powtarzam to często swoim dzieciom. Pamiętajmy, że wszystko z umiarem, to zasada, którą kieruję się w życiu i myślę, że nie jest jakaś tam wyrafinowana po prostu zwykła zasada z dziada pradziada ale jakże aktualna w sprawach cyfrowych. Często przytaczam jakieś powiedzenia moim dzieciom, bo uważam, że wiele w nich prawdy, zresztą Ameryki nie odkryłam ale naprawdę wszystko z umiarem również korzystanie z urządzeń cyfrowych o czym zresztą będę pisać więcej. Mam sporo myśli jak na pierwszy raz publicznego pisania i właściwie nie wiem jak to skompresować, żeby nie było za dużo za nudno na raz. Ale zanim się rozwinę w treści to jeszcze dodam, że Matka Analogowa Matka Cyfrowa będzie dzielić się swoimi przemyśleniami na temat dylematów związanych z byciem matką analogową i matką cyfrową. Czy można znaleźć jakiś złoty środek dla tych dwóch przenikających a jednocześnie rywalizujących światów? Negowanie potrzeby korzystania ze świata cyfrowego wcale nam nie pomaga wręcz buduje jakieś napięcia w nas, naszych dzieciach. Powtórzę, że One widzą rodziców korzystających ze smart urządzeń. Widzą, że rodzice nie tylko rozmawiają przez nie a przeglądają, słuchają, pracują etc.

Ostatnio obserwowałam mamę siedzącą w biurze paszportowym ze swoją ok 10 letnią córką, mama trzyma telefon i gra w „kulki” córka za jakiś czas wyciąga swój telefon i też zaczyna na nim działać. Wiem, że w biurze może być nudno ale dziewczyny w ogóle nie miały kontaktu ze sobą w trakcie moich obserwacji . Zapewne sporo dzieje się w szkole, zapewne sporo jest tematów, które można by omówić w nudnej poczekalni. Może dziewczyny były po prostu zmęczone, może pokłócone, może wyczerpały tematy, może była jeszcze inna przyczyna, jednak postawię tu kropkę.

Refleksja nr 1: Ile czasu spędzam przy telefonie w obecności swojego dziecka?

...wkrótce...

...wkrótce...
Facebook